SMART, bardzo biznesowy termin, pojawił się w moim zwykłym życiu i potwierdzam, jest BARDZO przydatny 🙂 To takie moje cugle, albo „kolczatka”, bo inaczej zagoniłabym się na śmierć 🙂 Bo niby ten SMART to wyznaczanie celów i szybsze ich osiąganie. A dla mnie to cugle.
NIE BĘDĘ SIĘ ŚPIESZYĆ
Tak naprawdę jestem tchórzem. Ludzie mówią, silna kobieta, zodiakalny Strzelec, jest zorganizowana. Ale ja wiem, że jestem tchórzem, bo nie lubię budować zbyt dalekosiężnych wizji. Nie chcę mówić głośno, że za rok będę tu czy tam. Mam marzenia i cele, ale nie stąpam twardo po naszym ziemskim padole.
No i obiecuję sobie, że przy każdym nowym wyzwaniu nie będę się śpieszyć. Bo jak mi się zawsze na początku wydaje, robię wszystko dla siebie i nie porównuję się do nikogo.
HOLD YOUR HORSES
Zaczynam działać, pomalutku i pełna nadziei, że tym razem bez stresu, w swoim tempie i na moich warunkach. Ale tak to jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nagle, przyjemność, albo niepozorne zadanie, przeradza się w wyzwanie. Rozglądam się wokół, patrzę na innych i WOW!!!
Dlaczego ja nie mam TAKICH wyników? Dlaczego to idzie mi tak wolno i opornie? Muszę znaleźć jakieś rozwiązanie, przyśpieszyć. Cel nagle zmienia rozmiar z przytulnej drewnianej chatki na kurzej łapce na murowaną willę, a potem wieżowiec.
I tutaj właśnie wkracza mój prywatny SMART. POWSTRZYMAJ SWOJE KONIE KOBIETO!
W GORĄCEJ WODZIE KĄPANA
Ano tak. Mama miała rację, że jestem w gorącej wodzie kąpana. Chciałabym „od razu” pławić się w przyjemności posiadania czegoś lub spoglądania na osiągnięty cel.
Czy lubicie buty? Ja bardzo. I w życiu mam jak z butami. W styczniu myślę sobie, że w tym roku cierpliwie poczekam na nową kolekcję i rozsądnie wybiorę to i owo, spośród wielu par. Pomierzę, podelektuję się zakupami. A potem nadchodzi końcówka lutego, a ja JUŻ potrzebuję baleriny bo zaraz z pewnością zrobi się wiosna, więc kiedy je kupię? Oczywiście pojadę po nie DZISIAJ.
Reguła obuwnicza lubi przekładać się na inne dziedziny mojego życia.
SMART
Tutaj dochodzę właśnie do sławnego modelu SMART, bo choć jedna więcej para butów, kupiona w pośpiechu, bardzo życia nie zmieni, to poważniejsze sprawy mogą mnie doprowadzić do zadyszki życiowej, nadciśnienia lub depresyjnego nastroju. A oto i SMART z mojej perspektywy, babki, która chce go wykorzystać „domowo” i nieprofesjonalnie 🙂
Mówi się, że cel ma być:
- S specyficzny/skonkretyzowany
- M mierzalny
- A ambitny/akceptowalny
- R realny
- T terminowy, czyli określony w czasie
Kiedy nagle czuję, że zaczynam zbyt mocno przyśpieszać, a nie jest to zdrowe przyśpieszenie, że oddalam się od tego co zamierzałam na początku i robię to wbrew sobie, bo kierują mną niskie, albo cudze pobudki, sięgam po SMART. Przecież wybrałam COŚ, wiedziałam JAKIE TO MA BYĆ, podobało mi się i BYŁO WAŻNE, wiedziałam DOKĄD CHCĘ DOJŚĆ i ŻE DAJĘ SOBIE NA TO CZAS. Więc PO CO DO CHOLERY zaczynam galopować do przodu jak zdziczały koń?
Ten wpis chodził mi po głowie od miesiąca, bo nagle wpadłam w pułapkę poganiania siebie samej. A tydzień temu trafiłam do Artura, na jego blog w rytmie slow i poczułam tęsknotę. Za zwolnieniem tempa, za powrotem do tego, żeby być zorganizowanym Strzelcem, który jednak nie musi budować wieżowców w swoim życiu, a może pozostać przy swojej wymarzonej chatce.
Niedawno „smartnie” podeszłam do pewnego życiowego projektu. Sprawdziłam mój cel, moje intencje i marzenia. Nic się nie zmieniło, ani cel, ani jego istota, ani to jak wpływa na moje życie, ani czas jaki sobie daję. Więc po co się śpieszyłam? Granicę można przesuwać coraz dalej… Ale CZY TO DLA MNIE?
Jeśli zainteresowało Cię coś w tym wpisie, zgadzasz się, lub myślisz inaczej podziel się tym ze mną, proszę 🙂 bloger też człowiek i lubi pogadać 🙂 Jeżeli uważasz, że ten wpis jest przydatny, pchnij go dalej, będzie mi miło! 🙂
Share this Post