MÓJ KĄCIK MAMOWY

In Babskie Rodzicielstwo, Życie Po Babsku by Basia38 Comments

Mam takie swoje małe miejsce, w samym środku mnie, które przydaje mi się w czasie czarnej rozpaczy. Moja kuchnia ma swoją spiżarnię, a ja swój mroczny kącik mamowy.

Taka jestem silna w pracy i w domu. Wiem, czego chcę i czego nie chcę. Wyzwanie? Dam sobie radę, byle mnie to kręciło. Próba? Czym byłoby życie bez prób, nudne i miękkie jak nadzienie kremówki. A jednak trzymam sobie mój czarny kącik na czarną godzinę i czas „niesilny”.

Trzy piękne i mądre istoty, które są moimi dziećmi, to żywy dowód na to, że chyba potrafię im MAMOWAĆ. Po co więc zaglądam w to miejsce, gdzie mogę sobie pociągać usmarkanym nosem i pożalić się nad swoją marnością?

Macierzyństwo to taka całkiem inna materia niż mój zawód. Tutaj nie ma egzaminów na papierze, nie ma poprawek i komisów. Jak coś zepsujesz, to ślad pozostaje na żywym człowieku. Choćbyś stanęła na głowie, czas się nie cofnie i pamięć nie wytrze. Może dlatego jest tak trudno? Tak odpowiedzialnie?

Kiedy po raz pierwszy zaczynasz się zaokrąglać, wyobrażasz sobie, że w macierzyństwie będzie pięknie, czysto i romantycznie. Dziewięć miesięcy upewnia Cię, że dasz sobie radę, bo tyle poczytałaś i w końcu jesteś zupełnie gotowa na NOWE. Jesteś ważna i otacza Cię kokon ludzkiej troskliwości.

A potem przychodzą dni codzienne. Spadają kolejne kartki z kalendarza, a Ty robisz swoje. Uczysz się każdego nowego dnia. Nigdy tak do końca nie jesteś ekspertem, choć małe główki patrzą ufnie w Twoją stronę, a potem te większe nastoletnie i -dziestoletnie głowy kładą się na Twoich kolanach. I jak im powiedzieć, że Ty też cały czas się uczysz … ? Że nie znasz wszystkich odpowiedzi.

Czasem ta moja wewnętrzna ciemna strona mocy wyciąga paluchy i pokazuje mi jaka kulawa ze mnie matka. Bo tu nie wyszło i tam się potknęło. A niepowodzenia moich mniejszych i większych pociech to wszystko moja wina. Bo zbyt mało troski, matczynego proroctwa, zbyt pobłażliwa, lub zbyt twarda byłam. A w ogóle to straszna egoistka. Zbyt dużo z życia biorę dla siebie . I czy powinnam…

Ale czy może być w życiu coś lepszego i większego niż to zaufanie w ślepiach małych i dużych dzieci? Że przyjdą do mnie popłakać, bo ja jestem miękka i ładnie pachnę. Zadzwonią, żeby powiedzieć, że świat był dzisiaj dobry, albo zły. I może spytają, jak ten zły poprawić. Bo ciężko niesie się wielki worek pełen dziecięcych trosk, ale czy wolałabym mieć zupełnie pusty bagaż, bez matczynych doświadczeń?

No więc skoro dzwonią, pytają i dalej ładnie pachnę, to może jednak jestem ekspertką. Taką jakiej im potrzeba. Taką trochę kulawą, żeby i one mogły nauczyć się kuleć i prostować. Trochę pobłażliwą, a trochę twardą, żeby i one chciały takie być, gdy życie je przyciśnie.

Patrzę na te moje dzieciska i przeżywam głową, sercem i brzuchem każdą ich radość i każdą porażkę. I wcale nie szkodzi, że rosną, starzeją się, robią kudłate, włochate i cycate. Mają nogi większe niż moje i wiedzą więcej niż ja o nowym życiu. Przychodzą z przyboczną gwardią znajomków i własnym życiowym szczęściem, które odbiera mamie koronę najważniejszej kobiety w życiu syna, a ojcu, w życiu córki. (Moja Mamo, rozumiem teraz, co czujesz kiedy u mnie się wali i pali )

Może więc właśnie o to chodzi w tym macierzyństwie? Żebyśmy uczyli się razem, w tym samym czasie, rodzice i dzieci. Każde swojej roli. Bo tylko wtedy gdy robimy coś po raz pierwszy, kiedy jest to jedyne i unikalne, tak jak jedyne i niezwykłe jest każde dziecko, tylko wtedy staramy się tak bardzo, że aż do utraty tchu. Do zachwytu i wzruszenia, które łapie nas czasem za gardło. Wtedy, gdy kupujemy córce pierwsze buciki z kwiatuszkami. I wtedy, gdy kupujemy synowi garnitur do ślubu.

A mroczny mamowy kącik? To taka przestrzeń, która pozwala nam na refleksję. Tak jak moja spiżarnia. Trochę ciemny i chłodny, ale kryje tyle pysznych smaków.

Ściskam na cały dobry weekend, od jutra już o rok starsza 🙂

Barbara Lew

Share this Post