CODZIENNOŚĆ, PUZZLE I LUSTRO

In Życie Po Babsku by Basia18 Comments

Codzienność jest szaro-bura. Składa się z weekendów, poniedziałków i czasem piątków trzynastego. Bo inne dni to już taka normalność, więc na nie użalamy się rzadziej i nie wypatrujemy wtedy czarnych kotów.

Codzienność to setki puzzli, które cierpliwie, żmudnie składamy, czasem nawet nie wiedząc, jakiego obrazu możemy się spodziewać na końcu. Dobieramy je nieskładnie i cieszymy się, gdy wyłoni się kawałek większej całości. Przeklinamy, złorzeczymy, ciskamy się, gdy nie wychodzi, nie pasuje i bywa do dupy. Może chcemy zgarnąć i spakować pudełko, żeby nie głowić się więcej nad sensem i celem tej łamigłówki. Bo bolą już oczy. Czasem od zmęczenia, a czasem od smutku.

Moje puzzle czasem też doprowadzają mnie do łez. Takie bzdury i bzdurki, które potrafią osiągnąć status tragedii. Zapomnę kupić papier toaletowy, nie spakuję Krecikowi  kanapki do szkoły, nie potrafię sobie przypomnieć co robiłam wczoraj z trzecią A, a może pierwszą B? Po raz 4000 napełniam wodą psią miskę, segreguję śmieci i odkurzam, żeby kolejnego dnia znów obchodzić swój Dzień Świstaka. Puzzle … Jeden za drugim. I kolejny. Kolejny …

Trochę łatwiej poddać się narzekaniu niż trzymać głowę do góry, szczególnie gdy można zwalić winę na ciemny listopad. Więc kiedy z internetów i tej realnej rzeczywistości, wyciąga po mnie swoje macki jęczący upierdliwy marudny smutek codzienności, ja wyciągam mój niezawodny zestaw pozytywnych aksjomatów życiowych Babowni. Zawdzięczam im lepszą wersję mnie, która nadaje się żeby wyjść do ludzi.

Patrzę na życiowe tragedie dnia codziennego i mruczę w swojej głowie: Jeśli masz czas na rozmyślanie nad małymi bzdurami, to znaczy, że nie masz prawdziwego problemu. Prawdziwy problem wymaga zakasania rękawów. Prawdziwy problem nie daje czasu.

Kiedy gryzie mnie robak, drąży mój codzienny spokój, wtedy wzdycham i mówię do siebie (OMG, ona mówi sama do siebie!!!):  Każdy ma swojego robaka, który go gryzie.  lecz to JA go karmię. Pozwalam mu rosnąć i się rozpychać. A przecież czas go zagłodzić.

A gdy mam ochotę usmarkać się nad tym, że nikt mnie nie kocha i nie jestem już nikomu potrzebna, zapraszam do siebie dobre słowa mojego męża, z trochę gorszej przeszłości: Bez ciebie ten dom by się rozleciał”. Bo miłość naszych bliskich ta, która mówi POTRZEBUJĘ CIĘ, jest jak najlepsze lustro, w którym zawsze wyglądamy świetnie.

Każdy z nas ma swoje pozytywne i negatywne kotwice, które gdzieś tam zaczepiamy przez całe życie. Urywek piosenki, czyjaś barwa głosu, pasemko zapachu, które znienacka wpadnie w nasze nozdrza. Lawina wspomnień, tych dobrych lub niechcianych, może uruchomić się znienacka. Zawsze na końcu tego łańcucha jesteśmy my. Co zrobimy z bodźcem, kotwicą, drobiazgiem, który dostajemy w jakiejś chwili? Jak go zagospodarujemy i na ile świadomie?

A może jest trochę tak, jak powiedziała Billie Jean King?

Champions keep playing until they get it right.

Mam nadzieję, że nie udusicie mnie z czeluści internetów za ten wpis 😀

Czasu, żeby móc poroztkliwiać się nad małymi rzeczami, gdy przyjdzie nam ochota, pięknego dużego lustra, na ten bury listopadowy czas i każdą chwilę, którą przeżywamy. I łatwych, NAJŁATWIEJSZYCH puzzli Tego nam życzę …

Ciumasy  ♥♥♥

Barbara Lew

Share this Post