ODMÓWIĆ SOBIE

In Babskie Rodzicielstwo, Życie Po Babsku by Basia11 Comments

Poprzeczka, którą masz przed sobą jest wysoka. Zazwyczaj musisz zadzierać głowę, żeby ją zobaczyć i nie pozwalasz jej opaść choćby odrobinę niżej. Jedyne na co możesz sobie pozwolić, to jej podniesienie. Tak jesteś przyzwyczajona, bo tak było od twojego prywatnego zawsze, które pamiętasz.

Lata mijają. Kończysz szkołę, jesteś z kimś w związku, być może macie dzieci, albo wspólne projekty, a ona – twoja poprzeczka, tylko się podnosi, bo obniżyć ją znaczy przegrać, stać się gorszym niż TO NA CO CIĘ STAĆ.

Być może już czujesz, że twoje wewnętrzne trybiki się wycierają i chyba maszyneria zaczyna szwankować fizycznie i mentalnie, ale przecież otoczyłaś się ludźmi, którzy wiedzą NA CO CIĘ STAĆ i nie możesz ich zostawić ze swoją tymczasową niedoskonałością. Nie potrafisz sobie pozwolić na luksus odpuszczenia, bo ty tak nie robisz. Jesteś graczem, który nie schodzi ze swojego boiska na przerwy.

Wewnętrzne przekonanie o tym, że „STAĆ CIĘ NA WIĘCEJ” jest jak niechciany prezent, który dostajemy od tych, którzy nas wychowywali. Taki dar, o który nie prosimy, a oni dają nam go z wiarą, że robią dobrze. Przecież trzeba mobilizować dziecko. Namawiać je, żeby sięgało po coraz więcej i przekraczało swoje granice. Prowadzić do sukcesu, który jest miarą udanego życia, przynajmniej w oczach tłumu, oceniającego nas po ilości i jakości rzeczy, którymi się otaczamy.

A jednak to, co miało rozwijać i być dobre, czasami zmienia się w pułapkę. Bycie wartościowym staje się w naszych umysłach tożsame z maksymalizowaniem działań, w imię rosnących potrzeb. Chcemy zapewnić ludziom, którzy są dla nas ważni wszystko czego od nas oczekują. Prócz tego znajdujemy wystarczające powody, żeby zapewnić im jeszcze więcej – to, czego my dla nich chcemy. Czasem wbrew ich potrzebom. Podnosimy poprzeczkę sobie i im, bo STAĆ NAS NA WIĘCEJ.

Najtrudniej odmówić SOBIE. Bo przyznać, że robię coś po to, żeby nakarmić swoje przekonanie (choć kiedyś wgrane przez drugiego człowieka), jest jak przyznanie się do usterki w miejscu, które dotąd było powodem do dumy. Przekonanie, które jest jak pasożyt niszczący mnie od środka i może toksycznie wpływać na ludzi, którzy mnie otaczają. Uczymy się przez naśladowanie, istnieje więc możliwość, że będąc wzorem dla mojej córki, czy syna, „wgram im mojego pasożyta” a oni zaczną go karmić w dobrej wierze.

Zawrócić z tego kursu, który obraliśmy wiele lat temu? I jak przyznać się przed sobą, że ukochani rodzice ukształtowali mnie tak, że nieświadomie krzywdzę siebie. Kolejne szkolenie, lepszy samochód, remont w domu, więcej godzin w pracy … Czy na pewno JA tego chcę? Czy może raczej potrzebuję nakarmić swojego pasożyta? Tego, który ma na imię STAĆ MNIE NA WIĘCEJ.

Zmiana potrzebuje czasu. Na początku trzeba zauważyć, że coś szwankuje. Przyznać się, że nasz organizm jest przemęczony ciągłym podnoszeniem poprzeczki. Nie zrzucać odpowiedzialności na wiek, rodzaj wykonywanej pracy, czy otoczenie. Przyjąć prawdę o tym, że pewne wybory nam nie służą. Później rozejrzeć się wokół ze spokojem i zrozumieć jak nasza poprzeczka działa na bliskich. A kiedy oswoimy się z tym, że coś trzeba zmienić, wprowadzić zmiany. Bez traumy pośpiechu i bez gwałtownego hamowania żeby nasz rozpędzony organizm mógł się przyzwyczaić, że NIE MUSI WIĘCEJ. Aż do momentu, gdy osiągniemy zadowalający punkt, w którym nasz prywatny wewnętrzny silnik będzie pracował dynamicznie, ale w zdrowym tempie.

A jeśli wciąż dopadają nas wątpliwości i nie wiemy, czy nie zaniedbujemy siebie i ważnych dla nas ludzi?

PO PROSTU ICH O TO ZAPYTAJMY 🙂

Ciumaski ♥♥♥

Barbara Lew

Share this Post