Pasternak to trochę zapomniane w Polsce warzywo korzeniowe, które moja mama postrzega jako roślinę pastewną. Jego miejsce zajęła pietruszka i rozgościła się na dobre w kuchni i wcale to nie dziwne bo korzeń ma smaczny, a liście pyszne i zdrowe. Jednak każdy ogrodnik wie, że pasternak może poprawić humor, gdy inne warzywa nie chcą rosnąć. Ta wdzięczna roślinka jest bujna i pięknie pachnie, a zajadać możemy ją w różnej postaci. Podobno też wiele w niej zdrowotnych dobroci, ale o tym można sobie poczytać w mądrzejszych miejscach niż babowniowe kulinaria, 🙂
Zupa z pasternaku jest szczególna. Ma mocno pasternakowy-korzenny smak i zapach. Jest kremowa i gęsta, dlatego każdemu polecam dobrać sobie gęstość pod swój gust (dolewamy tyle bulionu, ile chcemy). Można robić ją w różnych wersjach smakowych- z dynią, ziemniakami, marchewką i ziołami. Ja chciałam otrzymać jej „białą” wersję, więc smaku dodaje cebula, por, czosnek i ziemniak. Posypana czarnym pieprzem, polana oliwą i zagryziona czosnkową grzanką, zupa z pasternaku, poleca się na jesienno-zimowe chłodne dni 🙂
SKŁADNIKI
- 4 średnie korzenie pasternaku
- 1 cebula (ja wzięłam czosnkową)
- 5 dużych ząbków czosnku
- kawałek białej części pora, 6-7 cm
- 2 ziemniaki
- 1 1/2 -2 litry bulionu warzywnego (ilość zależy od wielkości pasternaku i pożądanej gęstości zupy)
- oliwa
- 1/2 szklanki ulubionego mleka roślinnego
- sól, pieprz, (kocanka włoska, czyli tzw. ziele magi), listek laurowy
GOTUJEMY
- pasternak i cebulę kroimy w grubą kostkę, a pora w plasterki
- na blaszkę wykładamy pokrojone warzywa, dodajemy ząbki czosnku w łupinach, skrapiamy oliwą, posypujemy grubą solą morską, przykrywamy folią aluminiową i pieczemy w 200°C, tak, żeby warzywa lekko zmiękły, a następnie ściągamy folię i dopiekamy do lekkiego skarmelizowania pora i cebuli
- w tym czasie do bulionu wrzucamy ziemniaki pokrojone w kostkę i dodajemy listek laurowy, dwie gałązki kocanki (lub jeśli nie mamy, to sos sojowy do smaku), sól i pieprz, gotujemy
- dorzucamy miękkie warzywa z piekarnika, dolewamy mleko roślinne i dalej gotujemy razem, aż wszystko zmięknie
- wyciągamy gałązki kocanki, listek laurowy, blendujemy na gładko i doprawiamy wg uznania (ja lubię dużo czarnego pieprzu) 🙂
- w miseczkach polewamy smaczną oliwą i zjadamy (możemy zjeść zupkę z grzankami czosnkowymi)
Jesień to czas zup w moim domu. Jakoś bardziej chce się stać w ciepłej kuchni, gotować i pozwolić myślom leniwie wędrować swoim torem. To lenistwo jest ostatnio tak bardzo deficytowe w moim życiu i tęsknię za rytmem slow life. Nie buntuję się przeciwko świątecznym ozdobom w sklepach, bo przypominają o dobrym nadchodzącym czasie, gdy usiądę przy stole z tymi, których kocham. Sławnego czarnego piątku nawet nie zauważyłam … A już za dwa dni wkroczę w kolejną dekadę życia 🙂 Może to właśnie ta zmiana, która każe mi się mniej śpieszyć?
Ciumaski i smacznego ♥♥♥
Share this Post