BIAŁE KŁAMSTWO

TRUDNA PRAWDA, czy BIAŁE KŁAMSTWO?

In Babskie Rodzicielstwo, Życie Po Babsku by Basia21 Comments

ADAM

„Adam”, film o chłopaku z zespołem Aspergera to był zupełny przypadek. Ani go nie wybrałam, ani o nim nie słyszałam wcześniej. Miałam wolny poranek, kubek pełen pachnącej kawy i chęć „nicnieporobienia„. Więc coś tam sobie kliknęłam na pilocie i pojawił się „Adam”. A potem już został. Kiedy sprawdziłam w rankingu, „Adam” ma bardzo wysoką ocenę. A ja, oprócz całego wrażenia, jakie pozostawił na mnie film, zabrałam z niego ze sobą jeszcze te słowa.

„Na świecie jest pełno kłamców. Trzeba umieć odróżnić zwykłych, od tych, których warto kochać”

Film jest historią o miłości i akceptacji czegoś co jest inne, a dla niektórych niezrozumiałe i dobrze pokazuje w prosty sposób dlaczego ludzie, którzy zachowują się „inaczej”, tacy właśnie muszą być.

Ale, choć bardzo go polecam, nie o nim chciałam dzisiaj napisać, lecz o cienkiej granicy, która rozciąga się pomiędzy „malutkim”, lub białym kłamstwem, a kłamstwem, którego ktoś nie ścierpi i organicznie odrzuci. Razem z postawą i osobą kłamczucha.

Nasza tolerancja na nieprawdę, jest bardzo różna. Tytułowy Adam, z racji swojego zaburzenia, zareagował drastycznie i przerażająco na małe, niewinne kłamstewko swojej dziewczyny (która skądinąd bardzo go kochała i tolerowała jego dziwaczne zachowania i nawyki).

NAUCZYCIELE KŁAMSTWA

Kiedy przyglądamy się ludziom w naszym otoczeniu widzimy, czego nauczyło ich środowisko w kwestii kłamstwa.  Z uporem wrócę do dziecka, rodziny i do szkoły.

My, rodzice, bardzo często stawiamy pierwsze podwaliny pod naukę tego, że łatwiej jest żyć, gdy potrafimy trochę „nagiąć fakty”. Więc naginamy, a dziecko uczy się automatycznie, przez niewinną obserwację i naśladownictwo.

„Boże! Skąd moja córka umie tak kręcić i kłamać!”, powiedziała pewna znajoma mama, która kłamie w obecności dziecka od jego najmłodszych lat. A ja skłamałam odpowiadając jej „nie wiem”. Bo nie była to osoba, której chciałam wygarnąć prawdę prosto w twarz. I jestem winna. Wiem, że powinnam była powiedzieć jej prawdę, a jednak stchórzyłam.

DLACZEGO?

Dlaczego kłamiemy?

Bo tchórzymy tak jak ja. Bo jest wygodniej i łatwiej. Bo nie chcemy kogoś zranić. Bo możemy osiągnąć cele. Bo czegoś się wstydzimy.

Bo, tak jak pewien mężczyzna, z którym łączy mnie relacja zawodowa, mówimy prawdę tylko wtedy, gdy się pomylimy. Bywa aż tak źle, że kłamstwo i konfabulacja stają się chorobą, lub nawykiem.

Szkoła, praca i związki z ludźmi pokazują nam, że o wiele łatwiej jest często powiedzieć „dobrą” nieprawdę i uspokoić rozmówcę, zamiast „po trupach” podać człowiekowi niewygodną i bolesną prawdę. Niejeden nauczyciel woli grzecznego krętacza, niż szczerego rebelianta. Ta sama reguła dotyczy wielu menadżerów.

A jednak w tą logikę pochwały kłamstwa wkrada się pewien błąd. Adam i jego poziom akceptacji kłamstwa. Możemy trafić w życiu na ważnych dla nas ludzi, których potrzeba szczerości będzie wielka i nie znajdą zrozumienia, dla wszystkich powyższych argumentów. Nawet dla „białego kłamstwa”, w obliczu ciężkiej, nieuleczalnej choroby, którą dla ich dobra, chcemy przed nimi zataić.

CO Z TYM FANTEM?

Kaczkowski powiedział „My, chorzy, od najbliższych wcale nie potrzebujemy głupiego pocieszactwa. Potrzebujemy, żebyście się nie bali z nami o tym rozmawiać”. Choroba, to sytuacja ekstremalna, lecz tylko wykształcona wrażliwość, ta kształcona od najmłodszych lat, pomaga powiedzieć każdą trudną prawdę w odpowiedni sposób i w odpowiedniej chwili.

Trudna to nauka. Szczególnie, gdy sami nie potrafimy tego do końca robić. Nauczyć swoje dziecko wymagającej sztuki mówienia prawdy. A jednak można. I trzeba to dziecko za prawdę nagradzać, nawet, gdy jest to prawda niewygodna i bolesna dla rodzica.

Czy warto? Przecież wtedy wychowujemy idealistę. Pięknego, czystego, nieskażonego człowieka, któremu może nie będzie łatwo. Ale który będzie miał szacunek do siebie.

Kiedy zaczynam pracę z nową grupą w szkole, proszę o szczerość. I zawsze widzę kilka par zdziwionych oczu. Bo to taka dziwaczna prośba w szkole, gdzie walczymy z oszustwem i plagiatowaniem zadań kolegów. Ale ja tak bardzo chcę, żeby ci ludzie mi szczerze powiedzieli, że czegoś zwyczajnie nie dali rady zrobić, nie chcą, nie podoba im się. To wyraz szacunku. Mam wtedy szansę, żeby znaleźć odpowiedź i wytłumaczyć, po co czegoś od nich oczekuję. I jak możemy rozwiązać wspólnie sytuację.

Czy warto wybaczać kłamstwo? Czy warto, jak podpowiedział Adamowi jego rozmówca, „odróżniać zwykłych kłamców, od tych, których warto kochać”? Ja mówię, że warto dać im szansę, bo nigdy nie wiemy dlaczego kłamią i jak bardzo rodzina i szkoła ukształtowały w nich „wewnętrznego kłamczucha”. Warto dać im szansę, bo ludzie się zmieniają.

Ale Wy odpowiedzcie sobie na to pytanie sami …

Dobrego weekendu, troszkę dziś poważna Wam życzę <3

Barbara Lew

Share this Post