SAMOCHÓD, KOT I MĘSKA PERSPEKTYWA

In Życie Po Babsku by Basia30 Comments

Po raz kolejny zadziwił mnie męski punkt widzenia i ta niezwykle spokojna męska perspektywa. Zazdroszczę panom tego opanowania, racjonalnego wytłumaczenia wielu spraw, od których mi latają łapy i miękną kolana, a oczy eksplodują od łez. Nie wiem czy mają jakieś zapadki w mózgu, które sobie z automatu zasuwają, gdy życie dramatyzuje? Czy może potrafią tak świetnie udawać, gdy istota ciut od nich mniejsza gabarytem (czytaj ja) wpada w panikę i histerię?

No więc zacznę od kota. Otóż, pewien kot, chyba w depresji, wybrał sobie mnie za kata. Kwadrans po północy ledwo już trzymając kontakt ze światem, wolno przemieszczałam się do domu drogą krajową. W domu czekał kominek, kąpiel i łóżko z małżonem. Czujność spała. Ta moja. Kot był czujny. Wskoczył na środek drogi. Zaświecił oczami. No i stało się.

No ale dlaczego ja??? Wiem, że jeżdżę czarnym autem. Nawet umyte było. Ale ja tylko wiozłam dziecko na autobus w środku nocy 🙁 Zawróciłam na podwójnej ciągłej i poszukałam zwłok, ale jak powiedział Bohdan Smoleń był i znikł, bo go wezwał NIK. Pewnie poszedł dokonać żywota w bardziej godne miejsce niż jezdnia.

A ja na kacu moralnym, jeszcze wolniej (50/h) dowlokłam się do stacji benzynowej. Wyszłam pobrać powietrza, bo jakoś zesłabłam od tego kota, co może był lisem, albo zającem, zatankowałam i żalę się przystojniakowi za ladą, że chyba przejechałam śmiertelnie boże stworzenie.

A ON NA TO, ŻE DOBRZE!!! Bo jakbym chciała omijać, to bym w rowie wylądowała jak jego żona.

Hmmmm… W osłupieniu dojechałam do domu i prosto do sypialni biegnę się wypłakać. Męża budzę i mówię, że zwierzę śmiertelnie przejechałam.

A ON NA TO: SAMOCHÓD ROZBIŁAŚ? OMG!!! Ja mówię, że zadałam śmierć, a oni o samochodzie i rowie!!! Zdecydowanie facet ma inną percepcję!

Został mi kieliszek czerwonego wytrawnego na pociechę. A wino jak wiadomo jest mądre i wiele tłumaczy. I przypomniało mi, że mężczyzna tak właśnie wyraża troskę. Konkretnie, bez pierdoletów i ozdobników.

Mężczyzna patrzy na kobitę co w histerii przed nim się trzęsie i myśli sobie pewnie: „przyjechała na stację i jeszcze paliwo dała radę wlać, to nie leży w rowie i nie krwawi, brawo, że wybrała siebie, nie kota (lisa/zająca)”. A ten domowy, Mężuś własny: „przyszła o własnych siłach to pewnie nie krwawi i się nie rozbiła, jak auto całe to dobrze, bo nie będzie musiała na piechotę chodzić i po mechanikach jeździć”. No więc troszczą się jednak, tylko same wiecie … Mówią trochę innym językiem. To tak jak ja czasem do uczniów, za szybko po angielsku gadam. Też robią duże okrągłe oczyska. Mężczyźni chyba zwyczajnie mają szybsze te procesory od smutku i przetwarzają smutkowe dane sprawniej niż babska część tego łez padołu.

Jest jeszcze jeden problem …

Ten kot.

Ale napisałam do mojej córki, co to zna się na zwierzętach i wszystko mi wytłumaczyła. Skoro zniknął, to był duch, a nie kot 🙂

Ciumaski!

Barbara Lew

Share this Post