Coś mi się w głowie poprzestawiało niedawno. To chyba zasługa mojego szefa, ponieważ rok temu pokazał mi jedyny właściwy kierunek poprzez motywację negatywną i jest to rzecz, za którą obecnie jestem mu bardzo wdzięczna. Dobiegając lat, kiedy kobieta powinna wreszcie odpocząć, w końcu dotarło do mnie, że nie muszę się spinać i stawać na głowie, żeby jutro być „lepsiejszą”, niż jestem dzisiaj.
NEGATYWNA MOTYWACJA #1
Bo ja, naiwna, myślałam kiedyś, że można zbawić świat. Albo, że jak się bardzo starasz, to cię wszyscy docenią. I jeszcze, że im więcej dajesz, tym więcej do ciebie wróci. A tutaj nagle SUPRAJS. Nie ma tak prosto, bo życie to nie matematyka. Czasem jest tak, że jak dałeś to nie masz i tyle. A skoro nie jest prosto, to najlepiej sobie uprościć wszystko myślą przewodnią o sobie i swoim dobrobycie. Tak tak. Choć czasem potraktujmy siebie egoistycznie, a będzie nam dane 🙂 Więc jeśli świadomie chcesz dać, to daj, ale nie oczekuj ochów i achów. Nie licz na pamięć, a słowo wdzięczność wyrzuć ze słownika. Bo ZAWSZE GDY DAJESZ ROBISZ TO DLA SIEBIE.
NEGATYWNA MOTYWACJA #2
Wszystkie stare i mądre księgi są pełne historii o tych dobrych i tych złych, a chwila, gdy „zły” znika jest zakończeniem wielu z nich. Nie musi się nic więcej dziać. Wystarczy ulga, że pozbyliśmy się przysłowiowego „wrzodu na tyłku”.
Kiedyś pewna pani uczyła mnie o tym jak uczyć. Zrobiła to idealnie. Pokazała mi całą sobą czego nie chcę dla moich uczniów. Gdy skończyła się moja historia z nią w tle, odetchnęłam z ulgą. Mój wrzód odpadł i zaczęła się dobra normalność. Oprócz tego, zostały ze mną pozytywne plony negatywnej postawy mojej nauczycielki. Odrzuciłam wszystko, czym była i zaczęłam wybierać z pozytywnej i bogatej normalności.
DROGA NA WIELKĄ RAWKĘ
Tak sobie myślę, że z wiekiem szczęście staje się łatwiejsze. Jest normalność i proste dobro. Kolory mają więcej odcieni. Małe dźwięki nie umykają, choć słuch już nie ten co kiedyś. I jakby więcej życzliwych ludzi wokół nas. Może to dlatego, że wewnętrzna wrażliwość dostała już tyle bodźców i nauczyła się je rozumieć? To coś co niektórzy ludzie nazywają doświadczeniem życiowym, a szczęściarze potrafią przekuć w to większe coś, kiedyś nazywane MĄDROŚCIĄ.
Wszystko rozbija się o to co zrobię z każdym kawałkiem doświadczenia. Bo życie obdarza nas najpierw prężną młodością, która myśli, że wszystko już wie, a potem daje nam błogosławieństwo mądrej dojrzałości, która rozumie, że jeszcze nie wie wszystkiego, bo to jest na końcu naszej drogi.
Kiedyś, gdy szłam na Wielką Rawkę, wybrałam tempo ekspresowe i zapomniałam w tym pędzie o własnych ograniczeniach. Jak uparty koń brnęłam pod górę, patrząc tylko pod nogi i licząc oddechy. To co wokół przestało się liczyć. Aż dopadła mnie zadyszka. Blisko szczytu przysiadłam w buczynowym lasku, żeby uspokoić moją astmę powysiłkową. I dopiero wtedy, świszcząc i gwiżdżąc z moich oskrzeli, rozejrzałam się wokół i zobaczyłam piękno buczyny, traw, owadów uganiających się w listowiu. I jeszcze ten błękit nade mną.
Takie jest życie. Dokładnie takie jak moja droga na Wielką Rawkę. Z błogosławieństwem zadyszki życiowej, spraw nieznośnych tu i teraz, ale potrzebnych naszej mądrości jutro. Czasem z przykrymi ludźmi, którzy jednak pomagają nam wybrać właściwy kierunek na rozdrożu.
Ściskam Was
z mnóstwem wyzwań
we własnym tempie ♥♥♥
Share this Post