Zegar znów wybije dwunastą za kilka godzin, a ja westchnę … że kolejne urodziny. Coraz mniej już kartek w moim własnym kalendarzu, a w pudełku wspomnień robi się coraz ciaśniej.
Lubię swoje życie. Ciągle takie łaskawe, gdy pozwala mi się podnosić po różnych wywrotkach. Lubię je, bo otacza mnie kolorami, zapachami i zmiennością. A kiedy rozglądam się wokół widzę jasne punkty, które tak pięknie oświetlają moją niezwyczajną zwyczajność.
Mój dom ma duszę moich rodziców, dziadków i pradziadków. Moje dzieci wiedzą co to dobro i teraz mam już pewność, że są we właściwym miejscu, wychowane na pięknych ludzi. Wiem też, że są CI, na których ramieniu będę mogła się wesprzeć i pomarudzić w potrzebie. Mogę żyć życiem, które pozwala mi na proste gotowanie i pisanie dla przyjemności. Moja praca? Wielka ogromna bateria młodości, która ładuje moją, czasami nadwątloną, wiarę w sens. I jeszcze te merdające, miauczące i niespokojne domowe brudasy w liczbie 3.
A jaka jestem ja? Okularnica, która chciała mieć znów długie loki, ale się nie udało. Wciąż uwielbiam czarne ciuchy, dżinsy i trochę drapieżne buty. Uzależniona od muzyki, wegańskich eksperymentów w kuchni i stu tysięcy nowych pomysłów, których często nie kończę. Bałaganiara i roztrzepaniec. Bardzo miękka. Niestety 🙂
Czego mi więcej trzeba? Chyba niczego poza parą różowych okularów na kolejne dni w kalendarzu 🙂
A te już zamówione i tylko czekać jak dojadą. Nie omieszkam się pochwalić 😀
Dzisiaj tak o niczym, ale wybaczcie mi urodzinowo ♥♥♥ Ciumasy!
Share this Post