JAK (NIE)CHCIEĆ GOTOWAĆ

In Życie Po Babsku by Basia10 Comments

Jest sporo genialnych sposobów na to, żeby „znielubić” kuchnię i gotowanie. Już zanim podejmiesz pierwsze próby, możesz delikatnie zwątpić, bo jest kilka osób, które pomogą nam zrozumieć, że gotowanie to SZTUKA KULINARNA, a sztukę jak wiadomo, nie każdy może uprawiać. Drugie kilka dobije nam gwóźdź do trumny kulinarnych uniesień twierdzeniem, że gotowanie to PRZYMUSOWE DZIAŁANIE KURY DOMOWEJ, którego celem jest wrzucenie czegoś do żołądków rodziny i żadnej sztuki w tym nie ma.

Eksperci od gotowania to najgroźniejsza grupa „ekspertów”. Zwykle należy do niej mama i teściowa. Człowiek wciąż w kulinarnych powijakach, a już własna mamusia podprogowo wpaja ci, że to takie trudne gotować dla CAŁEJ rodziny i z pewnością męża swoimi dziwnymi daniami nie wykarmisz. Potem nie zechce spróbować twojego ciasta, bo „nie jest głodna”. A jak już spróbuje pod przymusem, to wyczuje w nim dużo proszku do pieczenia. Teściowa doleje jeszcze oliwy do ognia, kiedy słodko zasugeruje, że Jacuś/Piotruś/Zdziś i każdy kolejny XXXXuś bardzo zawsze lubił biszkopcik (którego ty akurat nie potrafisz umieszać). Magda Gessler, ta z telewizji , dowali ci na koniec, bo jak zobaczysz te tłuste żeberka w kapuście posypane toną przypraw marki Prymat, od razu wiesz, że ideału nie dościgniesz. Nie tylko, że nie robisz żeberek, to jeszcze nie sypiesz tyle zielska, a loki typu blond masz tylko w peruczce, którą kupiłaś na zeszłorocznej wyprzedaży karnawałowej w Pepco.

Życie jednak nie głaszcze i ugotować czasem trzeba. Więc niejedna młoda i ambitna pani domu podejmuje to ryzyko z biblią polskiej kobiety, czyli kolejnym wydaniem Kuchni Polskiej. Czasem „durszlaki” i te kulinarne blogery, co gotują z wszystkiego, coś podpowiedzą. A jak już gotować to z przytupem. Z batata, manioku, albo przynajmniej ciecierzycy!

Babownia jakieś 25 lat temu nie miała internetów, ale miała mamusię i teściową. I swojego domowego XXXXXusia. Babownia zechciała też być idealna w nowej kuchni, bo się właśnie przeprowadziła do nowego domostwa. Wybrała więc danie wykwintne, wymagające marynaty. Marynatę zaś wzmocniła, coby jeszcze pyszniejsze było. Finalnie podała na talerze, potem z owych talerzy zdjęła i do kosza wyrzuciła! A wtedy głos zabrali krytycy. I skrytykowali dosadnie, a potem poszli na frytki do miasta.

Na szczęście kobieta jest twardym stworzeniem. Nie możesz być jak matka, bo twoje placki pachną proszkiem do pieczenia? Nie pieczesz jak teściowa, bo biszkopt to twój koszmar senny? Spróbowali twojej wykwintnej kuchni i poszli na frytki, a ty dołączyłaś do grona kuchennych panikarzy? Oj tam! Życie toczy się dalej, a w gotowaniu trzeba znaleźć dwie rzeczy: ZABAWĘ i LUUUUUZ. Bo sama Marta D. vel Jadłonomia, czyli guru roślinożernych, powiedziała kiedyś, że wyrzuciła mnóstwo „blach” ciast eksperymentalnych, które sobie klapły, wyszły (ale inaczej) lub, jak to się mówi w świecie biznesu, nie spełniły oczekiwań 😀

No więc, tak już „płynąc do brzegu”, ja-Babownia, blogerka ciut-kulinarna, składam POWAŻNE oświadczenie w związku ze zbliżającym się czasem  wyzwań kuchennych. Oświadczam, że:

  • muzyka w kuchni, która zagłusza odgłosy rodziny, pomaga zrozumieć przepis
  • rodzina się przyzwyczaja i przestaje lubić biszkopt
  • co nie wyjdzie można wywalić, TRUDNO! 😀
  • można być PRAWIEmistrzem, a prawie robi różnicę (tak mówią w TV!)
  • maszyny kuchenne są lepsze niż mamusia i teściowa, bo dużo za nas robią, a nie gadają
  • i to najważniejsze, ludzie w restauracji też chcą pracować, więc FRYTKI CZASAMI POWINNY BYĆ NA OBIAD!

Niech gotowanie będzie przyjemne i radosne! PROSTE. Z TEGO CO LUBIMY JEŚĆ. W NASZYM STYLU. Wybierajmy naszą drogę do WŁASNEJ KUCHNI. Bo każdy kucharz jest inny i każde danie ma smakować inaczej. W tym jest cała magia 🙂

A na koniec przyznam się, tak świątecznie, że z mojego piekarnika też wyskakują rumiane eksperymentalne zakalce, rozpaćkane pasztety i dziwne zupy w kolorze guano 🙂 W końcu nie mam blond loków 🙂

Ciumasy ♥♥♥

Barbara Lew

Share this Post