DELIKATNA STRUKTURA MARZEŃ

In Babskie Rodzicielstwo, Życie Po Babsku by Basia50 Comments

Kiedyś wierzyłam w Mikołaja. Wierzyłam, że miłość trwa wiecznie. Że jak przyjaźń, to na zawsze. Że jak pójdę do lekarza, to on nie potraktuje mnie jak jeden z wielu przypadków, bez twarzy. Wierzyłam w marzenia.

Życie zbyt szybko zweryfikowało wiarę w to, że coś może być constans. Bo życie to nie matematyka, gdzie dwa plus dwa zawsze równa się cztery. Nie zawsze jest przewidywalne, uczciwe i niezmienne.

A ja chciałabym, żeby świat nie odzierał nas tak szybko z marzeń. Żeby marzenia mieszkały bezpiecznie w naszej głowie od chwili, gdy zaczynamy je rozumieć, aż do dnia, gdy nasze oczy będą już zbyt zmęczone, żeby otworzyć się po raz kolejny.

Dużo mówimy teraz o celach. Jak je osiągać. Jakie SMART mają być. Jaka do nich najprostsza i najkrótsza droga. W szybkim i ekspresowym świecie samochody zastąpiły konie, czat zastąpił rozmowę, a CELE zastąpiły MARZENIA.

Czasami zbyt szybko i zbyt pobieżnie przechodzimy obok marzeń innych ludzi. Oj tam głupoty ci w głowie. Czas już spoważnieć. Czy nie mógłbyś zająć się czymś konkretniejszym? I po co ci to? Słowa nierozważnie wyskakują z naszych ust i szybciej o nich zapominamy, niż skończymy je wypowiadać.

Tak właśnie zabieramy marzenia naszym najbliższym i najdroższym. Tym, na których najmocniej nam zależy. I robimy to z troski i wiary w naszą nieomylność. Bo to ICH marzenia, których my nie rozumiemy i nie błyszczą mocnym blaskiem w naszej głowie. Ot, fanaberia. Głupoty i naiwność, na które nie ma miejsca w twardym i bardzo materialnym XXI wieku. Bo my chcemy dla nich dobrze. Chcemy dla nich przewidywalnego spokoju ducha i kieszeni.

Niedawno razem z dzieckiem usiadłam nad zeszytem do historii. Historia Świętego Mikołaja i mój niepokój, bo jak tu rozmawiać o sprawach delikatnych i zarazem twardych faktach. Jak tu nagle przeanalizować z Krecikiem temat postaci historycznych, legendarnych i fikcyjnych. Na podstawie dat i wydarzeń przepuścić Świętego Mikołaja przez szkolną machinę.  Pomógł mi właśnie sam  Krecik. Spokojnie powiedział:  Mikołaj to postać historyczna i legendarna, bo kiedyś żył, a teraz nie wiemy o nim nic, poza tym, że przynosi prezenty. Przychodzi do tych, którzy w niego wierzą.

Kiedyś wierzyłam w Mikołaja. Wszyscy wiedzieliśmy, że on jest. A potem zniknął. Tak to już jest z marzeniami. Są kruche i ulotne. Gdy zaczynamy je rozkładać na atomy zwyczajnie znikają. Bo to taki byt niematerialny. Utkany pośród sieci neuronów w naszych głowach. A jednak bardziej kolorowy i piękny niż najrzeczywistsza rzeczywistość.

Pomyślałam sobie, że spokój, który towarzyszył mojemu dziecku, to spokój ludzi, którzy wierzą w swoje marzenia. Więc po co ten spokój odbierać? Po co zabierać wiarę w Świętego Mikołaja? W to, że ludzie są dobrzy i uczciwi? Że jak my będziemy dobrzy to w grudniu znajdziemy paczuszkę z naszym imieniem. Po co zabierać wiarę w dobro czynione przez Jurka Owsiaka? A jeśli zabierać ją ludziom, to jakie marzenie ma ją zastąpić? Bo chyba nie to, które podają mi dzisiaj media?

Idą piękne i spokojne święta. Święta pełne ciepła i dobra. U mnie w tym roku miały być bez choinki, ale pewnie to moje postanowienie zrobi miejsce dla marzenia dziecka. Bo gdzie będą prezenty w noc wigilijną, jeśli nie będzie choinki?

A jakie te święta będą u Was? Z jakimi marzeniami w nie wchodzicie?

Bo ja chcę poszukać w sobie trochę dziecka. Co jakiś czas gubię gdzieś to dziecko, gdy do oka wpada mi okruch szkła i zniekształca mój dobry obraz świata. I kiedy wyjmuję to szkło oko trochę boli i nie widzę dobra tak jasno i wyraźnie jak wcześniej. Ale przecież rany się goją …

Barbara Lew

Share this Post