Dlaczego niby masz o tą pomoc prosić? Przecież obowiązki, troska, oczekiwania, wszystko powinno być podzielone sprawiedliwie. Żyjesz wśród ludzi, w rodzinie, w pracy, wśród przyjaciół. Powinni widzieć, że ta pomoc i zrozumienie są Ci potrzebne. A jednak czasami, a może nawet często, nie widzą. Bo nie potrafią, bo tak jest im wygodniej, albo przyzwyczaili się do mitu, który sama, w swojej naiwności stworzyłaś. Bo chciałaś im pokazać jaka jesteś. Samowystarczalna. Silna. Zdyscyplinowana. I zaradna.
A może to nie Ty się wykreowałaś na taką SUPERKOBIETĘ. Może to oczekiwania, tradycja rodzinna, społeczna, religijna pchnęły Cię w kierunku tej roli. A tam, pchnęły. Wcisnęły jak w niewygodne portki, które są zbyt ciasne, ale tyłek w nich wygląda dobrze i podoba się innym. No więc wyglądasz dobrze i innym to pasuje. A Ty przyzwyczaiłaś się i już nie odpuszczasz sobie.
Czasem jednak dochodzisz do ściany. Nie da się ruszyć dalej, bo nie wiadomo jak to zrobić. Brakuje siły, pomysłu na siebie i zwyczajnie czekasz, że może ktoś wyciągnie do Ciebie rękę. Ale nie ma tak dobrze. SUPERBOHATEROM się nie pomaga. To oni mają pomagać innym, aż do samego końca.
5 PRZYKAZAŃ DOBREJ KOBIETY
Jest parę mitów i wyświechtanych wyobrażeń o dobrych matkach, żonach i kobietach. Z jakiegoś powodu prędzej, czy później wiele z nas zaczyna w nie wierzyć i traktować je jak swoje 5 przykazań DOBREJ KOBIETY. Wdrażamy je w życie, jakby to była kwestia wejścia do Raju.
- Nie użalaj się nad sobą, tylko weź się w garść. Wszędzie to mówią. Życie nie głaszcze. No tak. Więc zaciskamy zęby i zbieramy więcej i więcej. Fizycznie i psychicznie. Tylko dziewczyny, czy zawsze musimy być takie cholernie silne? Czy po porodzie, gdy wszystko boli i nic nam nie wychodzi, lub kiedy dzieci wciąż chorują, albo dokopią nam w pracy, nie mamy prawa się poużalać? Przecież taka babska natura, że musimy czasem popłakać. Taki nasz wentyl bezpieczeństwa. „Weź się w garść” to żaden „motywator”, ale raczej kopniak w i tak już obolały tyłek, w zbyt ciasnych portkach.
- Skoro ja mogę, to ty też możesz. Mamy, przyjaciółki, koleżanki, babcie wmawiają nam, że jak one dały radę to my też. A skąd ta pewność? Skąd wiedzą jak my się czujemy w tej naszej konkretnej sytuacji? Może my też damy radę, ale koszty, które poniesiemy będą znacznie wyższe? A może my po prostu nie chcemy, albo nie potrzebujemy „dawać rady”? Kiedy patrzymy w lustro każdy z nas wygląda zupełnie inaczej. I te same portki leżą inaczej na każdej osobie. I co więcej, te używane przez kogoś, wcale nie muszą nam odpowiadać.
- Dmuchaj na ognisko domowe. Rodzina lubi, żeby wszystko było na swoim miejscu. Pełna lodówka, czysty dywan, wyprane koszule w szafie. To się tak jakoś samo robi. To taki domowy pewnik. Bo to żadna praca godna pochwały. To się nazywa „żona zajmuje się domem”. Więc może codziennie zaczniesz sobie notować, co zrobiłaś dla ogniska domowego, żeby się paliło. To bardzo pomaga w chwilach zwątpienia. Ten notesik pokaże Ci, że jesteś ważna i robisz więcej niż widzą obce oczy. Ba, nawet Twoje oczy, szczególnie, gdy są spłakane, albo zmęczone. I może pokaż ten zeszyt z zapiskami swojej rodzinie, gdy w złości ktoś Ci wytknie, że w domu robisz niewiele, nie trzymasz porządku, bo takie duże pajęczyny wiszą na korytarzu.
- Dobra kobieta kocha swoje dzieci i dlatego to ona wie o nich dużo i dba o ich rozwój. Pewnie, że najczęściej kocha. Wie gdzie są leki na najdrobniejsze dolegliwości, jaki jogurcik jest najpyszniejszy, które majtki trzeba przygotować gdy w szkole jest lekcja WF. Dobra kobieta zna te wszystkie sztuczki i sekrety dobrego macierzyństwa. Kalendarz życia dzieciaczków i dużych dzieciuchów jest wyryty w zwojach jej mózgu. Masz tak? Ale gdy zachorujesz to co wtedy? A może pewnego dnia zechcesz wyjechać na tydzień? Masz do tego prawo, choć czasami rodzina podnosi bunt. A może pójdziesz na fitness i ktoś inny musi znaleźć plasterek, czy telefon do lekarza pierwszego kontaktu, gdy sprawa jest typu „cito”. Przecież nie możesz być zawsze na rodzinnej smyczy, choćbyś nie wiem jak ich kochała.
- Ostatnie przykazanie pojawiło się w komentarzu pod jednym z moich tekstów. Thor napisał: Autorytetem powinny być proste kobiety, które w życiu nie mają łatwo a mimo to są silne i radzą sobie z różnymi problemami bez wsparcia wysoko sytuowanych mężów. W życiu prostej kobiety może być niełatwo, a mimo to trzeba sobie radzić i być silnym. Pochwała prostych kobiet, które sobie radzą i jest im ciężko, to motyw, który powtarza się w naszej kulturze i religii. Polki cierpiały podczas porodów bez znieczulenia przez wiele lat i często cierpią w dalszym ciągu. Muszą tłumaczyć się z ilości posiadanych dzieci (dlaczego zbyt dużo i dlaczego zbyt mało) i metod antykoncepcji, które stosują. A przecież na tym polega postęp i rozwój, że nasze życie ma być lepsze. I jeśli to możliwe oszczędzajmy sobie cierpienia fizycznego i psychicznego.
NIE JESTEM FEMINISTKĄ ?
Nie jestem feministką, a przynajmniej nie jestem feministką w powszechnie rozumianym znaczeniu tego słowa. Jestem jednak Babownią. Jestem mamą, żoną, kobietą. Urodziłam trójkę dzieci. Dwójka z nich jest już dorosła. Wychowałam je najlepiej jak potrafię. Pracuję zawodowo i prowadzę duży dom. Społecznie wykonuję swoją rolę przynajmniej w 90%. Ale nie zawsze było łatwo. Były ciężkie choroby dzieci i kryzys w małżeństwie. Zostałam również zdyskryminowana zawodowo z powodu płci i wieku, w zawodzie tzw. kobiecym. Wiem więc jak to jest mieć czasem „ciężko”.
Dlaczego więc piszę te prawdy oczywiste? Bo z perspektywy mojego dość długiego życia mogę powiedzieć, że zbyt rzadko prosiłam o pomoc i zbyt często chciałam być SUPERBOHATERKĄ.
Dziewczyny, nie musimy być supersilne, superogarnięte. Nie musimy cały czas brać się w garść i z wypięta piersią stawiać czoła przeciwnościom. Nie musimy rodzić bez znieczulenia, jeśli tego nie chcemy i mieć mniej lub więcej dzieci, niż chcemy wychować. Nie musimy być α iΩ naszej najmniejszej komórki społecznej. Dom nie musi błyszczeć, bo w nim przede wszystkim chodzi o miłość i nasz komfort.
Ostatnio zaczęłam nosić luźniejsze portki 🙂 I w realu i w przenośni. Mówię głośno w moim domu o tym czego potrzebuję i chcę, co mnie męczy, a gdy czegoś nie chcę, to nie chcę. Nie boję się nie chcieć. Nie boję się powiedzieć, że potrzebuję pomocy.
Szkoda, że odkryłam to tak późno. Dobrze, że to odkryłam. Jednak.
Wiem, że nie chcę być SUPERBOHATERKĄ. Nie chcę być DOBRĄ KOBIETĄ. Chcę być szczęśliwą KOBIETĄ, której dobrze się żyje. W zgodzie ze sobą.
Jeśli zainteresowało Cię coś w tym wpisie, zgadzasz się, lub myślisz inaczej podziel się tym ze mną, proszę 🙂 bloger też człowiek i lubi pogadać 🙂 Jeżeli uważasz, że ten wpis jest przydatny, pchnij go dalej, będzie mi miło! 🙂
Share this Post