JAK OBUDZIĆ W MATCE POTWORA

In Babskie Rodzicielstwo, Życie Po Babsku by Basia11 Comments

Sala lekcyjna to malutkie pudełko, w porównaniu do pięknego, ogromnego świata, który ma w sobie wiele miłości. Nie każ więc nauczycielu myśleć dzieciom, stłoczonym w Twoim szkolnym pudełku, że to co mówisz i każesz robić, to cały ich ŚWIAT.

W moim małym życiu wcielam się w różne postaci. Z rana przypominam zwłoki. I to w wielu aspektach. Jak już podeprę oczy na dobre, zaczynam przypominać mumię, co wstała z sarkofagu zawinięta w bluzkę od piżamy z czachą, sweter, szlafrok i galoty od innej piżamy, w tygrysie łapki. Kiedy wreszcie dopiję poranną herbatę i wymaluję się nadobnie kosmetykami za duże monety, moja twarz zyskuje trochę szlachetniejszy wygląd. Oszustwo jest na tyle cenne, że czasem ktoś mi mówi, że świeżo wyglądam, więc myślę, że dobrze te monety ulokowałam. Ba, jak nie włożę okularów i brakuje mi 2,5 dioptrii, to się nawet sama sobie podobam (ło matko!) 😀

I tak od zwłok, poprzez mumię, ślepawą lalę, nauczycielkę (taaa… tutaj bywam klaunem, pajacem, szantażystką, draniem i czym tam chcecie), kucharkę, kawiarkę, mamuśkę, zadaniówkę domową, wieczorem dochodzę do poziomu z poranka i porywa mnie litościwy sen.

Kilka dni temu jednakże powstał we mnie potwór. I ryczy do dzisiaj.

Otóż, po wielu godzinach pracy ku chwale narodu i młodego pokolenia, wróciłam do domu i zastałam własne dziecię w plamach. Miało problem, żeby mi te plamy jasno objaśnić, bo głos mu się łamał, a rozrzucone wokół książki i zeszyty wskazywały na szał nauki. Lecz po dłuższej analizie szczegółów szkolnej historii, zrozumiałam. Dziecko też ma swoje baterie, a wielość i różnorakość testów, które zgotowała mu szkoła w jednym tygodniu, przerosła jego wydajność. Kolejny, zapowiedziany dnia owego na dzień kolejny, to była ta kropla. Dla baterii dziecka i dla baterii mamy.

Dziecko więc siedziało w plamach i na stosie zeszytów. Ja siedziałam obok, wciąż w butach na spoconych stopach. Moja torba siedziała też obok, na kanapie. A w naszych brzuchach siedział głód. Wtedy obudził się POTWÓR. I powiedział moim głosem  „BIPBIP BIP!”

Powinniście widzieć ten błysk zdziwienia w młodych niebiesko niewinnych oczach. Własna matka nauczycielka. A w środku potwór co miecie złym słowem. Zamiast ze zrozumieniem powiedzieć „Synku, pani w szkole kaganek oświaty Ci podała, a Ty go odrzucasz? Wszak nocka długa. Poświecisz nim sobie i może zdążysz się nauczyć do rana. A na zabawę jeszcze będzie czas. Życie nie ma być łatwe. Dobrze, że tak szybko nauczyciel pokazał Ci prawdę, którą źli rodzice starają się chować pod dywan.”

Ale co robić. Zmęczona byłam i POTWÓR wygrał.

No i teraz tak sobie siedzę dni kilka po tym incydencie i wchłaniam w siebie dobroć i spokój domu. Mój potwór jednak jeszcze nieśmiało porykuje we mnie dalej, bo jakoś nie bardzo chce zasnąć.

A ja rzucam pytanie w internety, bo próbuję wciąż oswoić w swojej głowie edukacyjne paradoksy. Szkoła niewiele ma wspólnego z demokracją. Silniejsi i mniej liczni zarządzają słabszymi i licznymi. Wydaje się jednakże, że pomimo tych dysproporcji powinna być w niej również relacja usługodawcy i klienta. Gdzie więc jest błąd? Czy w przepływie pieniędzy? Czy w skostniałych historycznie strukturach? Pomimo słownej i pisemnej deklaracji, że w szkołach najwyższą wartością są dzieci, działania wielu nauczycieli wskazują na to, że nie dzieci są wartością nadrzędną, lecz ich WYNIKI? Bo to o nie toczy się bój systemu.

Powoli jednak uspokajam mojego POTWORA i mu tłumaczę. Że życie to nie cenzurka, nie uwielbienie w oczach nauczycielki na widok piątkowego dziecka, nawet nie poklask, jaki dziecko ma wśród kolegów. To nie przewracanie oczami sfrustrowanego nauczyciela w sali lekcyjnej, pokrzykiwanie, że bez znajomości jej, czy jego przedmiotu świat dziecka się zawali. Pokrzykiwanie? Jakie pokrzykiwanie …

Życie dziecka to mnóstwo innych cudownych rzeczy. Gra w piłkę, podrapane dłonie po rowerowych przewrotkach, pizza z mamą w najtańszej lokalnej pizzerii, zabawa z psem i kotem, czy gra online z kolegami z całego świata. Wszystkie smaki i kolory, które do niego docierają każdego dnia.

Tak naprawdę niewiele mogę zrobić, żeby zmienić ludzi, z którymi przychodzi pracować mojemu dziecku. I tak naprawdę wiele mogę zrobić, żeby zapewnić je, że jest wolnym człowiekiem i należy mu się szacunek. A słowa, które ktoś rzuca bezempatycznie i buńczucznie w powietrze niech porwie wiatr. Dziecku i mnie pozostaje strzepnąć je z siebie jak niepotrzebny śmieć i kurz.

Jak najmniej zbudzonych potworów Kochani i piękna w ludziach, którzy są dla nas nauczycielami w tym dziecięcym i dorosłym życiu 🙂

Ciumaski ♥♥♥

Barbara Lew

.

Share this Post

źródło filmu www. youtube.com