JAK BYĆ ZEN W ŚWIECIE PEŁNYM REKINÓW

In Życie Po Babsku by Basia17 Comments

Kiedy zapadnięta wieczorem, w kołdry i poduchy (pełne tych potworów zwanych roztoczami), przymykam oczy, nagle czuję się absolutnie zen. I dziękuję Temu, który mną jakoś steruje, że jest mi to wieczorne zen dane i nie brakuje mi melatoniny, nie mam zespołu niespokojnych nóg, nocnego bezdechu, czy kołatania serca, które nawet noc zmieniają w pole bitwy. Mogę być tu i teraz, ze sobą i swoim spokojem.

I dobrze żyć tym świętym spokojem, w miękkiej kołderce ludzi, którzy nam sprzyjają. A jednak czasem musimy wskoczyć do basenu z rekinami. Nie to, że chcemy tej chorej adrenaliny i lubimy się taplać ze stworzeniami, które tylko patrzą, żeby wyrwać z nas kawałek NAS. Po prostu życie spycha nas do tego zbiornika i nie pozostaje nic, jak tylko powalczyć, albo rozpaczliwie płynąć do brzegu. Pierwszy kontakt z sytuacją to szok, niedowierzanie, wściekłość. I nie powinnam popierać gniewu, ale on najczęściej jest realny i jakoś trzeba wypuścić parę. Więc kiedy jesteś jak czajnik, który buzuje od wściekłego wrzątku, wyżal się.

DAJ UPUST WŚCIEKŁOŚCI

Ocena sytuacji zawsze jest trudna, szczególnie na początku, kiedy rządzi nami ta chora adrenalina. Okej, przyznaję, że wpadam czasem w szał i widzę świat na czerwono, kiedy ktoś podgryza, albo wręcz pożera moje wartości. Jeśli masz tak samo, to być może w pierwszej chwili chcesz zabijać i drzeć pasy, a „nienawiść” do konkretnego osobnika przesłania cały zdrowy rozsądek. Ale nie biegnij wtedy do rekina. Nie wykrzykuj mu w twarz, co o nim, czy o niej myślisz. ON TYLKO NA TO CZEKA. A potem rozda swoje karty. A my, zaślepieni wściekłością, nawet tego rozdania nie zauważymy.

OCEŃ SYTUACJĘ

Ocena sytuacji, gdy targają nami emocje nie jest łatwa. Ale warto. Warto skorzystać z przyjaźni zdroworozsądkowych ludzi, których (mam nadzieję) mamy w swoim otoczeniu. Moja przyjaciółka Ala jest w tym niezawodna i choć dzielą nas setki kilometrów, gdybym widziała na czerwono i nie wiedziała jak postąpić to „uderzyłabym do niej jak w dym” 🙂 Człowiek, który nam sprzyja, ale ma w sobie duszę adwokata, który zapyta o trudne i słabe punkty, to najlepsze, co możemy sobie w takiej chwili podarować. Bo na tym etapie nie potrzeba nam płaczek, klakierów i krów co dużo ryczą, a dają mało mleka. Nie ci, którzy zagrzewają nas do walki, bo chcą popatrzeć na krwawe widowisko, są naszymi sprzymierzeńcami. Potrzebna jest nam trzeźwość umysłu i ZDROWY ROZSĄDEK. Warto poczekać, ochłonąć i spojrzeć na sytuację z lotu ptaka, bezosobowo i realnie.

WEŹ KARTKĘ PAPIERU

Papier przyjmie wszystko i dlatego jest świetny, gdy jeszcze nie wiemy jak zareagować. Najlepiej zapisać nasze żale, zanim wykrzyczymy je komuś w twarz. Papier powie mi prawdę, gdy przeczytam swoje argumenty. I czasem naprawdę można złapać się za głowę (Matko! to ma być moja karta przetargowa?) Papier, to droga do chłodnego spojrzenia na temat i czas na wysapanie swoich racji. Praca z kartką, nie tylko pozwala uporządkować myśli i sprawdzić trafność naszych argumentów, ale pomaga też myśleć koncepcyjnie. Daje czas na przewidzenie argumentów i zachowań drugiej strony. Jest pierwszym krokiem do negocjacji naszej pozycji. A kiedy już jestem gotowa, pozwalam sobie na konfrontację.

WYKORZYSTAJ DOGODNĄ CHWILĘ I ODEPRZYJ ATAK

W ten czy inny sposób w końcu konfrontujemy się z rekinem. Przypadek, albo celowe działanie stawia nas na swojej drodze. Nasze ciało jest w gotowości i wszystkie tryby zaczynają działać szybciej. A jak dobrze wiemy, stres może być naszym sprzymierzeńcem, albo wrogiem. Głęboki oddech i celowe zwolnienie tempa konfrontacji działają na naszą korzyść. TO MY WYBIERAJMY JEJ TEMPO. Nie dawajmy rekinowi przyzwolenia na przejęcie sterów. Zasady dobrej komunikacji sprawdzają się również w relacji z toksyczną osobą.

  • dobre i uważne słuchanie pozwala nam zapamiętać słowa drugiej strony i przewidzieć jej strategię, lub kolejny ruch
  • parafraza, czy nawet dokładne powtórzenie słów rekina daje nam cenny czas na zastanowienie się nad odpowiedzią, a jednocześnie jeśli mamy świadków, wzmacnia naszą pozycję, szczególnie, gdy uzupełnimy przekaz o nasz komentarz
  • unikajmy oskarżającego i oceniającego języka (ty zawsze…/pan nigdy…/jesteś..), bo dajemy rekinowi oręż do ręki i pozwalamy jemu, lub jej przejąć rolę ofiary, bo to przecież my zaczynamy atakować
  • oceniajmy sytuację z lotu ptaka i mówmy o NASZYCH odczuciach, ale bez mocnego personalnego zaangażowania, stwórzmy aurę chłodu i rezerwy
  • jeżeli tracimy kontrolę nad sobą zagrajmy na zwłokę, możliwie przerwijmy konfrontację pod dowolnym pretekstem, jeżeli rekinowi będzie zależało, żeby kontynuować rozgrywkę, sam się do nas „zgłosi”, jeżeli będzie zależało nam, to my wybierzemy dogodną chwilę
  • gdy druga strona ma nad nami formalną przewagę, najlepiej rozmawiać w obecności świadków i zanotować szczególnie kontrowersyjne stwierdzenia, a w przypadku zawierania kompromisu, czy składania obietnic zapisać szczegóły

Dobrze przeprowadzona konfrontacja z rekinem (a przynajmniej tym, z którym możemy się mierzyć), ma szansę zakończyć się happy endem. I choć nie mamy takiej gwarancji to jednak świadomość, że panujemy nad sytuacją i pociągamy za nasze sznurki ustawia nas w komfortowej pozycji.

zen? To wraca. Nawet po czasach adrenaliny i wściekłości. Możemy pielęgnować potwora, grać z nim według jego reguł i cierpieć. Możemy też, w swojej mądrości, zrobić wszystko, żeby sam zechciał odejść. Bo czasem potwory przegrywają z cierpliwością, spokojem, szacunkiem i wartościami. To potężny oręż.

Barbara Lew

Share this Post